Staropolska Wigilia – przygotowania i tradycje

staropolska wigilia

Wigilia była wyjątkowym czasem w każdej religijnej rodzinie. Jej obchody poprzedzały staranne, często wielomiesięczne przygotowania. Dlaczego? Ponieważ przygotowywane na ten wieczór potrawy wymagały składników, których nie można było po prostu kupić w sklepie. Trzeba było korzystać z zapasów, które robiono przez cały rok. Na jesień zbierano orzechy i grzyby, a następnie je suszono. W zależności od pory roku, zbierano zioła, owoce, po żniwach mielono mąkę, która była z kolei bazą do przygotowania świątecznego pieczywa.

Co oznacza słowo Wigilia? 

Słowo to pochodzi z języka łacińskiego. Bierze się pod uwagę dwie możliwości: vigilare (czuwać) oraz vigilia (warta). Oczywiście jednoznacznie Wigilia kojarzy się z dniem, który poprzedza Boże Narodzenie. W rzeczywistości terminem tym określano każdy dzień, który poprzedzał jakąkolwiek ważną datę. Warto jednak zaznaczyć, że do XVII wieku Wigilię nazywano Godami.

Przygotowania od samego rana..

Przygotowań było co niemiara. Nikt nie mógł wywinąć się od obowiązków, które czyhały na każdego niemal w każdym kącie. Trzeba było oporządzić izbę, odświętnie nakryć do stołu, a i przygotować o jedno miejsce więcej z dodatkowym nakryciem.

W izbie dbano o to, by przynajmniej w jednym z jej rogów znajdował się snop zboża – oczywiście nieomłoconego. Zdarzało się, że po snopku stawiano w każdym rogu. W niektórych regionach nie tylko układano snopy, ale i roztrząsano słomę po podłodze. Stąd wziął się obecny zwyczaj umieszczania odrobiny sianka pod obrusem na wigilijnym stole.

Kiedy dzielono się opłatkiem?

Często dzielenie opłatkiem rozpoczynano z samego rana – nie była to tradycja zarezerwowana wyłącznie na wieczór, choć zależała głównie od regionu Polski. Oczywiście po przygotowaniach odświętnie się ubierano i oczekiwano pierwszej gwiazdki. Do dzielenia opłatkiem potrzebny był inicjator – w zależności od regionu, był to gospodarz, gospodyni lub w następstwie ojca – jego najstarszy syn. Opłatkiem dzielono się także ze zwierzętami, wierząc że w ten sposób ochroni się je przed chorobami.

Wigilia kiedyś – ile było potraw na wigilijnym stole? 

Okazuje się, że tradycja ich liczby również zależy od regionu. Przyjmuje się, że mogła być to magiczna dziewiątka od liczby chórów anielskich, które towarzyszyły w szopce nowonarodzonemu Jezusowi. Istnieją jednak podania, że na stole pojawiało się pięć lub siedem potraw – starano się, by ich liczba była nieparzysta.

Na wigilijnym stole kładziono jedno naczynie, jedną misę, z której wszyscy jedli wspólnie. Zachowywano uroczystą, podniosłą atmosferę, jedzono powoli i starano się, by czasem przypadkiem nie upuścić łyżki. Ważne było korzystanie z łyżek drewnianych. Twierdzono, że te metalowe odstraszają duchy, które w tym dniu wieczerzały razem z domownikami.

Czy ryba była obowiązkową potrawą na każdym wigilijnym stole? 

Niekoniecznie. Jeśli w okolicy nie było stawów i rzek, nie było możliwości złapania i przyrządzenia rybki – a w szczególności karpia. Nie każdy mieszkał również w pobliżu targowiska, szczególnie chłopstwo.

Oczywiście cała kolacja wigilijna była postna. Stół wieńczyły potrawy na bazie kasz, z dodatkiem śliwek, owoców, orzechów, czyli z płodów rolnych, które chłopstwo uprawiało przez cały rok i z których zrobiono zapasy, by przetrwać zimę.

Co jeszcze można było znaleźć na stole wigilijny? Przykładem potraw była zupa grzybowa, groch z kapustą, rzepa, jabłka, chrzan, pierogi z makiem i miodem, żur, kutia, makówka, moczka, barszcz czy śledzie.

Jak bywało po wigilijnej wieczerzy?

Nawet w czasie Wigilii mieszano chrześcijańskie tradycje z dawnymi, zabobonnymi, pogańskimi wierzeniami.

Po wigilijnej wieczerzy zbierano resztki ze stołu i dzielono się nimi z żywym inwentarzem. Niektórzy umieszczali je pod stołem dla błąkających się dusz. W innych regionach pozostawiano wszystko na stole, uznając że to właśnie na nim będzie odpoczywał nowonarodzony Syn Boży.

Panienki z niektórych wsi zaraz po wieczerzy wychodziły przed dom i wsłuchiwały się w odgłosy szczekających psów. W zależności od tego, z której strony one docierały, właśnie z tamtego kierunku miał przybyć do nich przyszły małżonek.

Chłopcy natomiast przebierali się i udawali się z kolędą po chłopskich chatach, życząc gospodarzom i mieszkańcom jak najlepszego przyszłego roku. W zamian za kolędę i życzenia częstowano ich świątecznymi smakołykami.

O północy odbywała się pasterka. Chłopi całymi rodzinami udawali się do kościoła, a po niej nierzadko przesiadywano wspólnie w chatach i kolędowano, świętując tym samym Narodziny Zbawiciela.

Zdjęcie: Wigilia pod słomianą strzechą; z: “Kłosy” 1880, nr 808 (23 grudnia), s. 416,